Kiedy bycie miłym zaczyna utrudniać życie?

Bycie miłym i uśmiech numer 5 nieschodzący z twarzy są teraz w modzie. Powinniśmy być po amerykańsku szczęśliwi, zadowoleni i na wszystko odpowiadać: „To żaden problem!”. Ale gdzie są granice?
Pokutuje wciąż stereotyp, że lubimy się nad sobą użalać i ponarzekać. Jeszcze większą przyjemność podobno sprawia nam słuchanie o kłopotach innych ludzi. Możemy wtedy pomyśleć (z ukrywaną) satysfakcją, że nam to jednak poszczęściło się w życiu. Czy na pewno tak jest? W modzie jest teraz bycie szczęśliwym i zadowolonym z życia. Na portalach społecznościowych wolimy pochwalić się zdjęciem z egzotycznych wakacji niż utratą pracy.

U mnie wszystko świetnie

Podczas rodzinnej uroczystości bądź, gdy przypadkiem natykamy się na znajomego z liceum – nigdy nie przyznamy się do tego, że coś u nas nie gra. Przyznajmy – w związku się nam nie układa, w pracy idzie jak po grudzie, a z tytułem podwójnego magistra raczej chcielibyśmy robić coś bardziej ambitnego. Także podczas wymarzonych wakacji wcale tak dobrze się nie bawiliśmy – uśmiechy i pozy były tylko do zdjęć. Jednocześnie na każdą prośbę reagujemy natychmiast, pomagamy, udzielamy się – jednym słowem, chcemy zadowolić wszystkich zawsze i wszędzie. Nie wspominamy nawet o tym, że mieliśmy inne plany na ten dzień czy weekend. Pomijamy fakt, że jesteśmy chorzy lub przemęczeni codziennymi obowiązkami. Co prawda, mamy widoczne cienie pod oczami z niewyspania i co rusz pociągamy nosem, co już powinno być dla osoby proszącej nas o pomoc jasnym sygnałem, że ich prośba może poczekać. Spójrzmy prawdzie w oczy. Po co radzić sobie samemu ze swoimi problemami, skoro w pobliżu zawsze znajdzie się osoba, która mimo swoich obowiązków, zawsze chętnie odda nam przysługę? Nie musimy mieć później nawet wyrzutów sumienia, bo nawet gdy upewnimy się, czy na pewno ma czas i ochotę nam pomóc, odpowiada, że to żaden problem i chętnie pomoże!

Ukrywana złość i frustracja

Kluczem do rozwiązania powyższych trudności jest asertywność. Można się jej nauczyć. Oczywiście, nie jest to łatwe – wymaga dyscypliny, nieustannych ćwiczeń, a przede wszystkim – rozpoznania problemu. Jednak, gdy nie zważając na swoje bieżące sprawy, stan zdrowia czy samopoczucie, pomijasz własne potrzeby, aby realizować cudze – zastanów się, czemu tak postępujesz. Nie namawiam tutaj nikogo do bycia samolubnym czy egoistą. Nie w tym rzecz. Warto pomagać innym, ponieważ jest to inwestycja w nasze relacje z drugim człowiekiem. Jednak pamiętaj – uczciwy przyjaciel, znajomy czy ktoś z rodziny nie wykorzysta tego, że nie potrafisz odmawiać. Będzie wiedział, że obawiasz się, że odmawiając pomocy urazisz go i stracimy jego sympatię czy aprobatę. Jednak nie licz na to, że inni ludzie będą szanować Twoje granice, jeśli ich nie wyznaczysz. Spełniając ich oczekiwania i nieustannie służąc im pomocą, wypełniasz się frustracją, ponieważ Twoje potrzeby nie zostaną ani trochę zaspokojone. Analizując problemy małżeńskie koleżanki zwykle nie starcza już czasu na własne, prawda?
Szanuj swoją przestrzeń

Bądź pomocny w takim zakresie, w jakim ty tego chcesz i jak tego wymaga sytuacja. Nie zaś tak, jak tego wymaga od ciebie ktoś inny. Pamiętaj, że nie musisz prosić o przyjaźń i aprobatę. W takiej sytuacji możesz użyć komunikatu typu JA, który konstruuje się wg wzoru:

KIEDY TY (tu powiedz o konkretnej sytuacji, która Cię dotknęła), TO JA (tu masz miejsce na swoje uczucia względem tej sytuacji)”

Pomoże Ci to nie urazić drugiej osoby, a jednocześnie uniknąć robienia czegoś na co zwyczajnie nie masz ochoty. Ważnym jest aby w każdej budowanej przez Ciebie relacji obie strony były na równych warunkach. Nie musisz godzić się na udowadnianie swojej sympatii.

One thought on “Kiedy bycie miłym zaczyna utrudniać życie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *